poniedziałek, 2 maja 2011

Hurra! Bin Laden nie żyje!

Wreszcie nadszedł ten długo oczekiwany dzień, w którym sprawiedliwość dosięgnęła Osamę Bin Ladena - najbardziej znienawidzonego przez Amerykanów człowieka na świecie.

Co ciekawe Bin Laden ukrywał się, a raczej mieszkał, w fortecy niedaleko stolicy Pakistanu Islamabadu. Jego posiadłość górująca nad okolicznymi otoczona murem z drutem kolczastym bez dostępu do telefonu i internetu miała kosztować okrągły milion dolarów.

Akcja likwidacji Bin Ladena przez Amerykańskich komandosów miała trwać 40 minut i zakończyła się pełnym sukcesem. Dziwne wydaje mi się, że Amerykanie nie chcieli schwytać Bin Ladena żywego oraz że jego ciało wrzucili do morza przed zakończeniem testów DNA potwierdzających, że to na pewno lider Al-Kajdy. Trochę mi to zajeżdża mistyfikacją.

W telewizji pakistańskiej wyemitowano zdjęcie nieżywego Bin Ladena z raną postrzałową głowy, które okazało się sklejką paru fotografii obrobioną w jakimś Photoshopie. Wraz z upływem czasu zapewne wypłyną na wierzch teorie spiskowe i dopowiadania co, jak, gdzie, dlaczego. Brak informacji ze strony rządu USA temu sprzyja.

Jak to się ma do rynków finansowych? W USA święto, giełda na zielono, u nas bez jakiegokolwiek wrażenia, wciąż świąteczne nastroje. Bezpośrednio to wydarzenie nie powinno wywołać spektakularnych reacji na rynkach, ale rodzi za sobą możliwość odwetu ze strony terrorystów a to już grozi spadkami.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz